niedziela, 3 sierpnia 2014

Sila i szalwia

Kolejny wieczor, roztrzepuje wode w wannie, az powstaje piana. Berberek okiem kontrolera ocenia, ze za duzo jej po stronie siostry i mam przesunac piane na jego strone wanny.
Jednoczesnie pyta - Kiedy psidzie tata- i kaze dzwonic, upewniac sie.
Po kapieli, ktora konczy sie lamentem przy myciu mu wlosow, czytam mu ksiazke, bo on czeka jednak na tego tate, ja wiem, ze zasnie, ale obywa sie przynajmniej bez klotni...
Sama czuje zmeczenie, po tym jak wczoraj sie zdenerwowalam glupim, pustym czlowiekiem, ktory kasa na oslep, jak wsciekle zwierze, ktory musi byc sam ze soba bardzo nieszczesliwy...
Nie potrafie, nie wziasc do siebie, wiec biore i mimowolnie czuje, ze albo on zabral mi troche mojej dobrej energii, albo oddal duzo tej niedobrej.
Moja Blondina mowi mi, ze nasz rocznik, ma rok sily! Cos w tym jest, ona przechodzi ciezkie chwile, ktore wyprobowuja czy ta sile posiada.
Ja mocuje sie z codziennoscia, czekaniem na niektore rzeczy, musze miec sile na organizowanie naszego dnia powszedniego, tak zeby Berberzatka zaprowadzic, odebrac, samemu zdazyc na swoje zajecia i jeszcze ten obiad, zeby dzieciaki mialy i zeby sie na placu pobawily. Wymieniamy sie w tych obowiazkach i uzupelniamy, jak umiemy!
Przyznaje, ze nieraz wieczorem, musze zebrac cale sily, zeby isc pod prysznic, ze pod wieczor, ciezko mi juz cierpliwie rozstrzygac klotnie rodzenstwa i sluchac kolejnej prosby o cos.
Burcze pod nosem, zeby dali mi spokoj, albo wyslali na bezludna wyspe.
Potem patrze na Berberowne, miedlaca przez sen wielkiego jednorozca.
Martwie sie, gdy Berberek spada z lozka i z jego malego noska tryska krew, az placze jak malenstwo.
Slucham czytanej przez juz- drugoklasistke opowiesci, w ktorej tez jest cos o jej imienniczce.
Chce zrzucic zdjecia z aparatu i znajduje zdjecie, ktore zrobili cichaczem, gdy nie widzialam.
Wiem wtedy, ze to dla nich warto duzo z siebie dac, codziennie starac sie byc lepsza, bardziej cierpliwa, przeprosic, gdy sie zganilo, wziasc ich na lody, pozwolic pomoc upiec ciasto, taskac dla nich zabawki przez pol miasta.
Wiem, ze w te wakacje nieraz nakrzycze, bo beda sie tluc, nieraz wlepie kare, ale bede sie starac, zeby byc fajna mama.
A na zle oko i zle duchy, spale liscie szalwi, bo Ola mi powiedziala, ze tak robili Indianie i ona tez tak robi w swoim domu.
Moze po jakiejs klotni, warto to zastosowac?






Ta fota mnie dzis zaskoczyla w aparacie :D


6 komentarzy:

  1. na zle oko to Ayatul Kursi oraz 3 ostatnie Sury Koranu a nie jakies ziolka ;)
    buziaki
    Fati

    OdpowiedzUsuń
  2. A tam i ziolka nie zaszkodza, popatrz jakie Arabki sa zabobonne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzielna jesteś, jak każda mama, która biega i zabiega o swoją rodzinę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, tak jak i Ty i dobrze, ze komentujesz bo milo i bo przypomnialas, ze musze przesylke przygotowac :)

      Usuń
  4. Uwielbiam Cię czytać :)
    Ja tam mam zawsze łapkę Fatimy na szyi i chyba pomaga.
    A od złej energii uciekac jak najdalej, omijać wampiry energetyczne. Ja teraz w PL takie spotkałam niestety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki! Widzialam, ze wrocilas! Czasem sie ich nie da ominac, niestety...

      Usuń

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)