czwartek, 27 listopada 2014

Psze panstwa

Konczy sie rok, juz wszedzie pelno swiatelek, swiatecznych zapachow i tylko patrzec jak otworza u nas na starowce jarmark swiateczny.
Rokowi patronowal podobno Mars, a to planeta klotliwa, symbol wojny, niepokoju i tym podobnych urokow.
Moze to i prawda...U nas tez bywalo roznie, to choroba w rodzinie, to jakies nieprzyjemnosci zwiazane z drobnym, ale znaczacym wydarzeniem.
Przy koncowce tez jakies bzdurne sytuacje w urzedach i wyjasnienie spraw juz wyjasnionych, w sumie zalatwionych, bo komus sie nie chcialo, bo ktos zaniedbal, na urlop poszedl, a inny musi sobie punktow nabic przed koncem roku i zdac raport i mnie gdzies tam odhaczyc, jak jakis mebelek w skladziku.
Bo taka i owaka jest i mialam ja przed obliczem. Nie wazne, ze to czlowiek- grunt ze w statystyce ja zaliczylam.
Wlacza mi sie w takich sytuacjach wkurw najprawdziwszy! Dlaczego? Bo ja zawsze przed terminem dosylam, wypelniam, skanuje, mailuje i w kalendarz wpisuje terminy naszej czworki, zeby ogarnac.
Lzej mi potem na duszy i ciesze sie, ze zalatwilam, bo ja naprawde nienawidze zostawiac spraw na ostatnie sekundy, stresuje sie potem, ze cos bedzie nie tak jak ma byc...
A otwieram skrzynke i znajduje jakies ponaglenie, bo niby slychu i dychu z naszej strony nie ma...bo cos nie zostalo wyslane itd.
Chwytam wiec za telefon i nie odbieraja, albo sa na prawie miesiecznym urlopie, chorobowym czy innym szkoleniu.
Zastepstwo nie ma dostepu do skrzynki mailowej.
To niby ma byc ta niemiecka perfekcja, to ja ja piernicze (zeby zostac przy atmosferze swiat)!!!
Ja nie jestem, psze panstwa urzednikow ani numerkiem jakims, ani glowka kapuchy na polu, ani kretynem.
Nie zaniedbuje swoich obowiazkow, wywiazuje sie i wymagam od panstwa, bo jakby nie tacy jak ja to co panstwo by robili, kogo ignorowali?
Zyczylabym sobie  niewiele, naprawde! Niech ktos czasem odbierze telefon w godzinach, w ktorych powinien to robic, niech spojrzy mi w oczy jak do mnie mowi, niech sie czasem usmiechnie, albo zagada znad klawiatury ludzim glosem.
Chyba sie wtedy lepiej pracuje? Nie mozna przeciez wychodzic z zalozenie, ze wszyscy sa glupi, nieprzygotowani i probuja nam utrudnic nasze ciezkie zycie zawodowe.
Siedzimy z soba twarza w twarz i mamy swoje problemy. Bol glowy, nieprzespana noc, spozniony pociag, nieposluszne dziecko zawod milosny, marzenia, ktore sie nie spelnily...Zadne z nas nie jest lepsze, ani gorsze, ale usmechem czy milym slowem, mozna komus pomoc przetrwac mglisty listopadowy dzien.
Dobrze, ze potem pewnie kazde z nas sie komus wygada, pojdzie na kawe, plotki, posmieje sie z wyglupow dzieci.
Ciesze sie, ze ja taka mozliwosc mam i ze daje mi ona sile na stawianie czola zachmurzonej pogodzie i nieprzyjaznym obliczom.
Nadal bede ogarnieta i bede milo mowila dzien dobry, bo to do mnie powroci, znajdzie do mnie droge...I moje Berberzaki tez tego ucze, niech potem nie burcza do ludzi, ktorzy stana im na drodze...











środa, 19 listopada 2014

Nie oceniaj matki!

Bylam dzis na kawie u przyjaciolki. Sie zgadalysmy, jak to przy dobrej kawie i slodkim grzeszku. W tych chwilach, gdzie w sumie nasza 3ka dzieci ( Berberowna dzis nie byla z nami) nie potrzebowala uwagi, bo akurat sie czyms zajmowala.
W przerwach miedzy intensywnymi zajeciami mialy miejsce bojki damsko- meskie, zmiana pieluchy 2latce, robienie lancuszkow z pocietych slomek i tlumaczenie, ze z nozyczkami nie chodzimy, ze inne nie przetna slomki, ze nie bijemy kogos z calej sily w plecy, nie nadgryzamy ciastka i nie zostawiamy go po sobie pod stopami innych, ze nie szkodzi ze sok sie rozlal na pol (murwa) stolowego.
Wracajac do tematu- zgadalysmy sie, ze najlepiej na wychowaniu dzieci i zyciu z nimi pod jednym dachem znaja sie ci, ktorzy takowych nie posiadaja.
Wzielo sie to stad, ze mamy w przedszkolu mame z trojka dzieciakow, ktora nigdy dzieci nie planowala i bujala sie z mezem po wczasach i restauracjach.
W owych przybytkach posuwala sie do takich wystepkow, jak upominanie sasiadow przy stoliku obok, aby dzieci uciszyli.
Teraz ma swoja trojce i sa oni dosc glosni i intensywni w obyciu- delikatnie mowiac.
Czyzby ironia losu, czy zwykla codziennosc rodzica?
Dzieci ma nie z wpadki, tylko z instynktu, ktory jej i mezowi sie pozno wlaczyl.
Przyjaciolka od kawek, zawsze twierdzila, ze dzieci chciala, ale wobrazala sobie, ze jazda z nimi do zloba, albo przedszkola i ona do roboty na pelny etat.
Teraz mowi, ze nie wobraza sobie oddac mlodszej pod opieke profesjonalnych przedszkolanek, bo dobrze jej tak w domu, miedzy garami, robotkami recznymi z dziecmi (podziwiam, bo kreatywna jest w tej materii bardzo)i calym tym matczynym kramem. Ma zamiar wykorzystac w pelni 3 lata, ktore jej przysluguja.
Najbardziej jednak rozwalila mnie ostatnio rozmowa, ktora miala miejsce u mnie na kursie, w trakcie przerwy.
Dwie bezdzietne, jedna 30tka, druga 50tka.
Jedna z druga trabiace, ze jak to matki z dziecmi nie moga, albo nie chca isc do pracy?! Ze nawet jak chlop zarabia, to jak matka taka moze siedziec w chalupie i sie nudzic i kawy z kolezankami pic?! Ze sie odmozdza przeciez, ze to wegetacja jest, bo dzieci to nie wymowka, to nie wszystko...
Ciskalo mnie, ale balam sie otworzyc usta, zeby z nich za duzo nie wyskoczylo!
Ja Wam bezdzietne z wyboru , zwracajace uwage w autobusie czy restauracji i innych takich mowie NIE!
Nie oceniaj matek, nie wystawiaj stopni, nie mow co jest praca, a co nuda, co rozwija, a co cofa.
My pracujemy, zeby wychowac tych co Ci szklanke wody w domu starcow podadza, tych ktorzy beda kiedys Cie wozic taksowka, autobusem, jak juz nie bedziesz mogla chodzic.
Tych, ktorzy beda na Twoja emeryture robic.
Tych, ktorzy beda Cie leczyc i sprzatac Twoj dom, bo Ty nie bedziesz miala na to sily, ani pomocy od nikogo...
Nie oceniaj, bo nasza rola jest wazna, a trud i praca ciezka. My jestesmy menadzerkami, korepetytorkami, sprzataczkami, kucharkam, pielegniarkami i w ogole tymi, ktore robia wszystko, dla naszych dzieci.
Dlaczego? Spytasz. Bo tak wybralysmy, bo mamy nadzieje, ze kiedys usiadziemy w ich domach z ich dziecmi przy wspolnej kolacji, przy torcie z okazji urodzin, przy lozeczku wnuka... Nikt nie daje gwarancji, ze tak bedzie, jedynie nadzieje. Tobie korpo i praca calymi dniami , tez nie daje gwarancji bogactwa i zdrowia na starosc...










sobota, 15 listopada 2014

Swietego Marcina, czyli o lampionach, ogniu i gaskach!

O Swiecie Marcina (przypadajacym 11 listopada) slyszalam, zanim zamieszkalismy w Niemczech.
Jednak stycznosc z nim, mialam dopiero, kiedy Berberek poszedl do przedszkola.
Dzieciaki pieczolowicie przygotowuja sie do swietowania i do pochodu z latarenkami.
Cwicza piosenki i wraz z nami- rodzicami, przygotowuja swoje papierowe lampiony.
W przedszkolu Berberzaka, kazdego roku wybiera sie inny wzor i wszystkie dzieci maja latarenki z jednej serii, tym razem padlo na zwierzatka.
Na kilka dni przed swietem, kilkoro rodzicow piecze wraz z dziecmi gaski z ciasta ( Martinsgänse ), kazde dziecko dostaje w trakcie obchodow jedna i dzieli sie nia z rodzina lub wybranym dzieckiem (w wielu domach w dzien Marcina, przygotowuje sie uroczysty obiad z gesina).
Chodzi o to, zeby podzielic sie gaska tak, jak Sw. Marcin podzielil sie z biedakiem swoim zolnierskim, czerwonym plaszczem.
Po tym dobrym uczynku przysnic mial mu sie Chrystus, ktory powiedzial Swietemu, ze to on podal sie za zebraka. To wydarzenie mialo byc punktem zwrotnym w jego zyciu, porzucil sluzbe zolnierska i zaczal zyc bogobojnie i przykladnie. Tak bardzo, ze stal sie swietym.
Swiety Marcin jest patronem dzieci, podrozujacych, armii i rycerzy . Jest tez patronem Francji, gdzie piastowal urzad biskupa.
Dlatego przedszkolanki objasniaja dzieciom, ze dzielenie sie jest piekne, poniewaz wtedy kazdy ma cos, a one same maja satysfakcje, ze zrobily cos dla innych.
W samego Marcina, wszyscy przychodza tlumnie do przedszkola. Dzieciaki ida z rodzicami na swietlny pochod, ze swoimi lampionami i spiewaja piosenki na ta okazje. Mnie miekla rura i szklily sie oczy zwlaszcza przy tej.
Pozniej jeszcze przez dobre dwa dni spiewalam " ich gehe mit meiner Laterne und meine Laterne mit mir. Da oben leuchten die Sterne und unten da leuchten wir "- ide z moja latarenka, a ona ze mna. Na gorze swieca gwiazdy, a na dole swiecimy my.
Nastepnie wraca sie do przedszkola i wszyscy z latarenkami gromadza sie przy rozpalonym ognisku. U nas jakis pomyslowy tata, wpadl kilka lat temu na pomysl z beczka. Spiewa sie jeszcze i dzieli gaskami.
Potem zaczyna sie luzniejsza czesc, czyli bufet z kielbaskami i bulkami oraz grzancem w wersji z pradem i bez.
Piekne jest patrzec, jak dzieciaki sie przygotowuja, jak spiewaja i czekaja na pochod. Berberek w tym roku sam szedl z lampionem i spiewal ile sil w plucach. Gaska podzieli sie ze mna i z siostra i nie omieszkal nam wytlumaczyc idei dzielenia sie. Szklily sie Berberomatce oczy, oj bardzo...i to nie od grzanca :)

Prawdziwa swieczka, jak drzewiej :D

No nie dalo sie ich do zdjecia ustawic...

NIE DALO !!!

Mamo, nie szalej w trakcie spiewania





Lampion w pelnej krasie

Swieczki starczylo na caly pochod

Duzo nas bylo <3

Gaski Swietego Marcina: Skladniki: 400 gram maki, 1 zoltko, 1 paczka proszku do pieczenia, 200 gram twarozku, 1,5 paczki cukru waniliowego, 200 gram cukru, 8 lyzek oleju rosl., 6 lyzek mleka, olejek migdalowy.  WYKONANIE: twarozek, cukier, olej i mleko ucieramy na gladka mase. Dodajemy cukier waniliowy i zoltko, mieszamy. Na koniec dodajemy make i proszek do pieczenia. Miksujemy az powstana grudki, potem zagniatamy reka. Dzielimy ciasto na 2 czesci i rozwalkowujemy, wycinamy gaski lub inne ksztalty. Smarujemy zoltkiem, pieczemy w 200 stopniach, az sie zarumienia. Smacznego!


Dzielenie sie...

Mialam za malo rak!

Nie chcial zdjecia na tle ognia

Ogien jako symbol dobroci, zwyciestwa, rozswietlenia mroku...

Magicznie bylo...




środa, 12 listopada 2014

Szybkie auta, motocykle i my :D

Dni sie skrocily, zimno zaczyna wieczoramo doskwierac... Nie chce sie wychodzic, wiec trzeba poszukac rozrywek pod dachem.
Jedna z nich, jest w Monachium, z cala pewnoscia BMW Welt.
W Monachium, nie tylko produkuje sie, te pozadane na calym swiecie samochody, ale mozna je rowniez podziwiac, a nawet poznac namacalnie, przez posadzenie swych czterech liter, w funkel nowkach niesmiganych.
Wstep jest darmowy, dojazd komunikacja miejska idealny, Metro zatrzymuje sie kilkadziesiat metrow od obiektu.
Na drzwiach wita sie odwiedzajacych, w prawie wszystkich jezykach swiata.
Za drzwiami, z kolei czeka nas raj, dla fanow motoryzacji.
Bemki, ktore az lsnia w blasku lamp, zachecaja, zeby w nich usiasc i poprzyciskac blyszczace guziki.
Konsole, z grami, sa caly czas okupowane, nie tylko przez dzieci.
Dobrze jest sie nie zagapic i zauwazyc, ze jest drogowskaz do garderoby, w ktorej mozna zdeponowac okrycia wierzchnie, co o tej porze roku, nie jest bez znaczenia.
My porozdziawialismy papy i nie zauwazylismy...wiec taskalo sie kurtki ze soba.
Jest czesc poswiecona, autom o napedzie elektrycznym, osobny kacik dla fanow samochodow Mini, ktory mnie chyba najbardziej przypadl do gustu, bo mozna tam bylo usiasc, poukladac wielkie puzzle, rozwiazac quiz i przejsc do sklepu z gadzetami firmowymi.
Jesli mamy uparta mlodziez i brak gotowki, to lepiej go ominac szerokim lukiem.
Szczegolnie meskie potomstwo, dostanie w nim oczoplasu i oglupienia. Mozna tam bowiem znalezc modele samochodow, w cenach od 3- 300 €, koszulki, breloczki i milion innych, potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy.
Ja nabylam miniaturke dla Berberka i bedzie na Mikolaja, albo jako dodatek do urodzinowego prezentu.
W BMW Welt, mozna tez obejrzec Rolls Royce, ktore naprawde robia wrazenie i zajac dzieciaki kreatywna zabawa, w sali do tego przeznaczonej.
Jesli sa wsrod nas mali technicy, to moga rowniez obejrzec wystawione silniki, a dla tych ktorzy wola jazde na wypasionych dwoch kolkach, na gorze znajduje sie wystawa motocykli.
Obok niej jest rowniez, stary garaz, w ktorym znajdziemy nie tylko stary motocykl, ale tez przedpotopowe puszki z olejem castrola, skrzynke niegdysiejszego piwa i klimat dawnych dni.
Jesli ktos wybiera sie z maluchami lub osobami starszymi, ma mozliwosc odpoczac wygodnie, w przeznaczonych do tego kacikach. Znajduja sie tam wygodne kanapy, darmowe wi-fi, a w niektorych miejscach rowniez sciany oplecione bluszczem.
Jest tez kacik zabaw dla dzieciakow, przewijak w WC i oczywiscie kawiarnia z pasza :D
Polecam i tym ktorzy motoryzacje kochaja i tym, ktorzy chca po prostu zobaczyc cos fajnego!
My wyszlismy bardzo zadowoleni.

































 

P.S. Zdjecia sie dodaly od tylka strony, ale przeciez ogarniecie :D