poniedziałek, 5 stycznia 2015

Smiejaco- Placzaco

Dom zaczyna drzemac.
Spia Berberzaki i Berberotata, ktory ucieszony naszym powrotem, prawie wcale nie spal po nocce.
Swieczka cynamonowa sie dopala, herbata malinowo- kardamonowa prawie dopita.
Ja pozrzucalam na laptopa, zdjecia z urlopu w Polsce.
Az trudno uwierzyc, ze jeszcze wczoraj pilam kawe z mama, a Berberzaki bawily sie w moim panienskim pokoju, ze autobus wiozl nas cala noc, Berberek spal na jasku ulozonym na moich kolanach, a Berberowna tulila swoja nowa przytulanke.
Mna, jak zwykle, targaly te same uczucia.
Radosc, ze moge byc z moimi bliskimi i przyjaciolmi, spotykac sie, patrzec jak urosly dzieci, wysluchac co waznego sie u nich dzialo. Jednoczesnie jednak smutek, ze czas pedzi az tak szybko, ze nawet nie zdazymy sie porzadnie soba nacieszyc, a juz bedziemy sie tarabanic z walizkami w zimny wieczor, wzruszac przy pozegnaniu i juz myslec o tym, ze spotkamy sie z Berberem, bo brakowalo go w Swieta czy urodziny Berberowny.
Wyjazdy do Ozimka lub na Djerbe wyostrzaja moje zmysly, pokazuja te banalne czynnosci, ktore uszczesliwiaja mnie i Berberzaki, ktore swoja pozytywna energia napelniaja nasze serca.
Wazne jest wyjscie po bulke z ziarnami dyni do Biedronki.
Wyprawa staje sie wyjscie do szewca z Berberobabcia i  zjedzenie nalesnikow u znajomych Pan Bibliotekarek.
Przygoda to wielka, wetknac glowe w paszcze dinozaura, ktorego namietnie odwiedzaja wszystkie dzieciaki.
Cieszy mnie ogromnie, ze Berberzaki mowia po polsku i maja swoich malych przyjaciol, ze ja jestem zmeczona, bo do nocy siedzimy z mama i nabijamy sie z glupich reklam, popijamy wino i ogladamy -Lody na patyku-.
Uwielbiam te wszystkie, wspolnie wypite kawy z kubkow w kwiatki, paski, ptaszki...bo ja w ogole kocham pic kawe z kubka.
Rozsmiesza mnie, moje wlasne gdakanie, gdy juz nie moge sie wiecej glosno smiac, bo brzuch boli.
Swojskie jest przeklinanie z przyjaciolka i ta ogromna chec nagadania sie po polsku na zapas, bo tego tutaj nie daja.
Serdecznosc nas otacza, wiele ramion przytula, tyle slow opowiada historie wazne lub zabawne.
Czas uciekal niebywale, ale i tak warto bylo.
Swieta w naszym malym gronie, urodziny Berberowny z tortem mego wyrobu, Sylwester- taki bardziej popoludniowy u przyjaciol...
Niewazne spuchniete nogi po 12 godzinach w autobusie, niewazne wszystko, bezcenna jest swiadomosc, ze obojetnie w ktora strone trasy nie pojedziemy ktos z ciepla mysla i szerokim usmiechem, bedzie po prostu na nas czekal...















































6 komentarzy:

  1. Piękne, polskie święta. Nie ma jak w domu... :). Pozdrawiam, wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze ja jestem jedną nogą na emigracji ale też dziś myślałam, jakie to będzie cięzkie tak wyjechać na amen. Właśnie wczoraj wróciłam do UK po 4rech tygodniach w domu u rodziców i było mi trudno i ciężko. Bardzo trudno. Nie wiem jak to będzie na długą metę. Jqk jechałam na busa na lotnisko to za kierownica ryczałam w środku nocy jak bóbr....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wez. Ja, jak wracam, to zawsze mysle, ze nie dam rady sie przestawic, ze bedzie strasznie. Jeden, dwa dni krzatania i czuje sie znow na miejscu. Jednak nie moge sie nadziwic, ze zawsze mam to samo. My nie bylismy teraz rok w pl, wiec z deczka dlugo...

      Usuń
  3. Piękne zdjęcia..i widać że święta mieliście pełne wrażeń, ciepłe, rodzinne, Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak Asiu. To moje doladowanie bonusowe na caly rok :D

      Usuń

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)