środa, 11 marca 2015

Suma szczesc

Zastanawiam sie czasem, tak nostalgicznie i w towarzystwie glosnych westchnien, czy gdybym sie nie zakochala na zaboj, bylabym tym samym czlowiekiem?
Gdybym nie przepadla po tym jednym usmiechu, gdybym sie nie dala calowac na blekitnej lagunie, gdybym nie powiedziala tak w pastelowej sukience, gdybym postanowila, ze dzieci, to dopiero jak bedziemy miec ustabilizowane zycie...
Kim balabym dzis, gdybym nie kolysala brzucha ciazowego dwa razy ( och, jak ja lubilam ten stan, to bycie kolyska, te kopniecia od srodka, patrzenia jak moj arbuz peka w szwach)?
Czy gdybym wyszla za Polaka, byloby calkiem inaczej, czy rozwinelabym sie, cofnela, byla inna mama?
Jakie bylyby moje dzieci?
Dzis wiem, ze nie placze, gdy zostaje na chorobowym, bo Berberzak ma np. zapalenie spojowek.
Ciesze sie wtedy, ze moge troche odpoczac, przynajmniej na jednej plaszczyznie.
Wiem tez, ze umiem wiecej niz tylko usmazyc kotleta w panierce i zrobic salatke.
Przeobrazilam sie w kucharke, dosc dobra i cukiernika, ktory lubi piec ciasta!!!
Umiem zrobic zupe baze, z ktorej wyczarowuje krem z groszku, zupe dyniowa, ze o zwyklej pomidorowej nie wspomnie, a ten zachwyt w oczach Berberzakow!
Wiem co to sa transformers, jak odczytac instrukcje skladania duperel z jajek niespodzianek i klockow lego.
Smieje sie na Spongebobie i jeszcze kilku innych kreskowkach.
Mam gdzies, ze moje dyplomy sie kurza w szufladzie, bo znam swoja wartosc, co ostatnio zostalo mi udowodnione.
Serce mi rosnie, gdy Berberowna objasnia mi w trakcie wieczornego powrotu do domu, ze ksiezyc swieci, bo odbija promienie sloneczne i ze wie to, bo wyczytala.
Wzruszam sie, gdy Berberek podbiega i wciska mi swoja lapke w dlon, zeby isc ze mna i spiewac mi przedszkolne piosenki.
Stwierdzam, ze jednak dysponuje cierpliwoscia, gdy po raz enty poprawiam moje trzyjezyczne Berberzatka.
Nie, jednak bez nich bylabym kims zupelnie innym.
Zmienili mnie oboje.
Pierwsza nieco sprowadzila na ziemie i nauczyla, co znaczy miec dziecko i je kochac bezwarunkowo, nawet gdy jest ciezko.
Przybycie Drugiego stalo sie pewnym rownowaznikiem, pokazujacym jak bardzo moze sie roznic rodzenstwo i ze kazde z nich jest wyjatkowe.
Oboje pokazali nam, ze bycie Rodzina, to suma malych szczesc :)

P.S. I nadal daje sie calowac, nie tylko na blekitnej lagunie...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)