czwartek, 12 listopada 2015

Marcin, juz po raz trzeci

Biegiem z pracy i do krojenia bulek.
Lampion Berberzaka juz czeka na stoliku, Berberowny biedronkowy u mnie w torbie. Ona nie ma na prawdziwa swieczke, tylko na elektryczne trzymadlo.
Odpakowuje, no nie ma dolaczonych baterii, szlag!
W przedszkolu tez nie maja, o jedna mama zadzwoni do meza, zeby przyniosl, w koncu w Swietego Marcina wypada sie dzielic.
Latam od biedronki do bulek, przygotowujemy grzanca, kielbaski, precle.
Ilu ludzi przyszlo! I byle przedszkolaki, witamy sie smiejemy, pozyczamy zapalniczki.
Pochod latarenkowy rusza, zapada zmierzch, swiatelka swieca, ludzie wychodza przed domy, a dzieciece glosiki spiewaja.
Juz trzeci raz tak idziemy, a przeciez dopiero co to my bylismy nowi.
Slychac upomnienia - Prosto ten lampion, bo Ci swieczka zgasnie-, - No nie moja wina, ze ten elektryczny patyk mruga-, - Dzieci. nie tak szybko-.
Pomiedzy tymi rodzicielskimi sarkaniami, a spiewem i tlumem swietlikow, widze jak Berberzak idzie z kolega za reke, jak niebo sie rozowi, jak dzieci powyrastaly.
Docieramy do bramy przedszkola i juz cieszymy sie na plotki, na cos cieplego do picia, spiewanie przy ogniu i bycie razem, bo najwazniejsze, ze czasem tez sie dzielimy w tych zabieganych czasach.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)