czwartek, 17 listopada 2016

Lukrowany poniedzialek

Czesto sobie obiecuje, ze napisze Wam cos, a potem wkladam lapy w porzadki, pranie, prace i dziesiatki innych czynnosci. Okazuje sie wtedy, ze po sekundzie nastal wieczor, a ja przewijam na szybko Internet w telefonie i ziewam, jak na prawdziwa lwice przystalo, pelna geba.
Jednak o moim niezwyklym poniedzialku chcialabym Wam napisac.
Zaczal sie dla mnie niemilo, bo z teczka dokumentow w torbie i wizja wyjasniania absurdalnej juz sprawy w urzedzie, ktorego szczerze nienawidze.
Ruszylma wiec predziutko odwiezc Berberzaka, zdazylismy na wczesniejszy autobus, znajoma podrucila na stacje. Dobra jest- pomyslalam.
W urzedzie za szybka informacji pan mial skwaszona morde i glos o podobnym zabarwieniu, olalam i bylam mila. Na drzwiach docelowych ogromna czerwona kartka, ze klientow nie przyjmuje sie. Pan ochroniarz poinformowal, ze moge zadzwonic na to czwarte pietro z parteru, to lece i dzwonie. Pani w pokoju niet, albo udaje ze jej nie ma, bo nie odbiera.
Wpadlam na pomysl, zeby isc na trzecie pietro do babeczki, ktora wczesniej juz mi pomagala. Wpadlam, pokazuje, mowie. Ta za telefon i dzwoni do tej od czerwonej kartki, po czwartym razie odebrala i nawet raczyla wysluchac. Pomoc juz oczywiscie nie mogla, bo to trzeba do tych z parteru. Mowie, ze ja juz tu nie jestem zarejestrowana, nie szkodzi. Pani se wylosuje numerek i idzie, moze przyjma.
Na dole spotykam znajomych, ktorych z dwa lata nie widzialam. Pogadalim i ide czekac. Po zaledwie pol godziny przyjeli i nawet Pan byl mily i dal mi termin na nastepny poniedzialek. Termin, zebysmy razem nad tym usiedli. Teraz sie modle, zeby sie nie pochorowal w tym czasie.
Do pracy dotarlam, tam bez zaklocen, nawet wyrobilam sie na wczesniejszy autobus, wiec w te pedy po Berberzaka, i juz rece zacierm, ze bede te 20 minut wczesniej w chacie.
Operacja wydawala sie wykonalna, az tu nagle kilka przystankow od chaty odzywa sie glos, ktory informuje, ze ktorystam pociag naszej linii padl i blokuje tory, wiec jeszcze tylko stacje i wysiadamy.
Nosz ja pierdole-pomyslalam. Taki plan byl, czego ja bym w te 20 minut w domu nie zrobila!?
Berberzak tez zaczal lamentowac, ze on to juz bajki nie obejrzy dzis i przeciez juz noc. Racja synu, w listopadzie 17ta to juz jakby noc.
Wysiadlam, pojechalam na gore, w jakiejs nadziei, ze cos tam jedzie, ale nie. Jechalo tylko auto, ktore sie zatrzymalo, wysiadl z niego niewidomy Pan, a Pani kierowca zagaila czy ja bym mogla mu pomoc dotrzec na peron. Dobra , nie ma sprawy. To ja z Panem i Berberosynem wracam pod ziemie i wsiadam do metra, na szczescie jadacego w odpowiednim kierunku.
Wylezlismy znow na gore, tym razem w znany mi teren, czyli przystanek tramwajowy. Stoimy w ta noc i czekamy. Podchodzi zabiedzony czlowiek i pyta lamanym niemieckim czy mam cos do jedzenia, bo jest glodny. Wyciagnelam wiec pol ogromenj bagietki, ktora wiozlam z pracy, bo zostalo i mu wreczylam. Ja byla w szoku, ze nie prosil o pieniadze, a on ze wyczarowalam z torebki chleb.
Ludzie oczywiscie udawali, ze sie nie gapia.
Po chwili przyjechal tramwaj, a my dotarlismy do domu, w ktorym czekal na nas obiad i Berberowna, ktora byla oszolomiona ze szczescia po otrzymaniu dwoch super ocen z niemieckiego.
Powiem Wam, ze caly ten dzien dal mi ogromny zastrzyk pozytywnej energi i przypomnial, ze licza sie male gesty i zwracanie uwagi na ludzi.
Lukrem mego szczescia tego dnia bylo rowniez to, ze odkrylam paczek o smaku oreo. No cud!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)